niedziela, 20 kwietnia 2014

~Rozdział 13

Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem i czytając to zostawcie komentarz, bo to na prawdę motywuje do pisania. :)
________________________________________________________________________________
Następnego dnia jak tylko wstałam, uczesałam się i ubrałam poszłam do Alex postwierdzać trochę faktów. Gdy zrobiłyśmy sobie herbaty i usiadłyśmy u niej w pokoju  na łóżku opowiedziałam jej wszystko jak wyglądała moja realizacja planu i jak potem był ze mną w domu i poznał mamę. No i czego dowiedziałam się na jego temat. Gdy skończyłam jej opowiadać powiedziała z ekscytacją w głosie:
- Jeju! Jak to dobrze, że to tak się wszystko zakończyło! A poza tym, ty zawsze chciałaś mieć starszego brata. No i się udało!
- No! Zajebiście, co nie? Aha. No i tak w ogóle to jesteśmy zaproszone na urodziny Max'a. To już jest mało ważne, że ledwo co się znamy. My już jesteśmy traktowane jak ich przyjaciółki. No ja tam mam z tych chłopaków tylko 3 kumpli + brata
- Nie ..... 4 + brata. Przecież ich w zespole jest 5. - powiedziała Alex
- Nie. 3 i brata. Nathan się nie liczy. Nathan moim  przyjacielem? Jakby mnie wzięto na tortury to byłby pierwszą osobą, która by zaczęła mnie torturować. - powiedziałam
- Nie przesadzaj. On  nie jest taki. Jakby cię torturowali to raczej by cię uratował, a nie przyłączył do torturowania ciebie.
- Mhm. Na pewno. - machnęłam ręką - To co? Chcesz iść na te urodziny?
- Pewnie. Myślę, że może być fajnie. - powiedziała
- Dobra. Aha. No i jutro też idziemy do nich. Tom chce, żebyśmy poznały dziewczyny - Kelsey i Nareeshe.
- Ok. A na którą mamy do nich przyjść?
- Na 12.
- Spoko. Ale co do tych urodzin ..... Ty też idziesz? Przecież nie lubisz imprez. - powiedziała
- No wiem, ale Tom mnie już tak prosił, że się zgodziłam. Nie będę się po prostu wychylać. Będę stać i podpierać ścianę z wymuszonym uśmiechem. - wzruszyłam ramionami
- Nie. Nie wypada. Zabawisz się trochę. - uśmiechnęła się
- Boże ....... Spędzę cały wieczór z tym czubem Nathanem. Matko Boska.
- Może nie? Będzie imprezować ze wszystkimi. - powiedziała
- Trzymaj go od mnie z daleka na imprezie. - powiedziałam - Ale wiesz co? Mam wrażenie, że on chyba chce mieć ze mną wojnę. Na to wskazuje jego zachowanie. Wiesz co? Jeśli chce mieć ze mną wojnę ..... to ją będzie mieć.

W piątek poszłam z Alex do domu The Wanted. Gdy stanęłyśmy przed drzwiami od razu zadzwoniłam na dzwonek. Drzwi otworzył nam nie kto inny tylko ..... Nathan. -_-
- Camilla. - powiedział oschle
- Nathan! Nie wiedziałam, że jesteś jakimś odźwiernym. Przychodzę tu po raz kolejny, a ty znów otwierasz mi drzwi. - powiedziałam
- To nie jest dla mnie radością, że znów ci otwieram drzwi. - powiedział niezadowolony
- A dla mnie nie jest radością, że znów cię spotykam.Wiesz .... wolałabym spotkać w drzwiach kogoś innego i ty również chciałbyś widzieć kogoś innego. Widzisz? Nie można mieć wszystkiego co się chce. - powiedziałam - I nie przywitałeś się z Alex! Rodzice cię widzę nie wychowali tak jak należało. Choć może nie. Może po prostu wychowały cię małpy które nie zajmowały się tobą?
- Nie wychowały mnie małpy! - krzyknął - Co ja jestem? Tarzan?!
- Nie małpy? Może szympansy? Albo orangutany? - pytałam wrednie - No i tak. Jesteś jak Tarzan. Tylko jeszcze ci brakuje długich włosów.
- Ja pierdole ..... - westchnął Nathan
-Ale wulgarnego słownictwa to cię nauczono. Zero kultury. - powiedziałam a w drzwiach pojawił się Tom
- Co tak stoicie w drzwiach? - spytał
- Nie nas się pytaj tylko Nathana. - powiedziałam
- Camie. - zaśmiał się, odepchnął Nathana od drzwi i mnie przytulił.
Gdy mnie puścił objął Alex i wpuścił nas do środka. W tym samym czasie Nathan usiadł na kanapie i zaczął robić coś w telefonie.
- Kelsey jest w kuchni. Chodźcie ją poznać. - powiedział Tom i zaciągnął nas do kuchni.
Przy stole siedziała wysoka blondynk.a w czarnej koszulce i dżinsach. Gdy spojrzała na mnie i na Alex od razu się uśmiechnęła. Tom wyszedł z kuchni a ona wstała i podeszła do nas i mnie przytuliła.
- Jej - zdziwiłam się
Puściła mnie i się przedstawiła:
- Jestem Kelsey. Dziewczyna Toma.
- Miło mi. Jestem Camilla. Camie w skrócie. - uśmiechnęłam się
- Wiem. Jesteś siostrą Toma. - zaśmiała się - Muszę przyznać, że wspaniale cię opisał. Niska, chuda, wyglądająca na 16 lat, bardzo dziewczęca, szatynka z szaro-zielonymi oczami. Ma okularki kujonki, które opadają jej trochę z nosa. Najprawdopodobniej będzie na obcasach, żeby sobie dodać wzrostu. No i się sprawdziło!
- Aha. - zatkało mnie, a Kelsey skierowała się do Alex
- A ty jesteś Alexandra? - powiedziała z radością i ją przytuliła
- Tak. Ale wystarczy Alex.
- A ja Kelsey. O tobie też Tom mi opowiadał i cię dobrze opisał. Tego samego wzrostu co Camie, szatynka o trochę bladej cerze. Szczuplutka. Gdy się uśmiecha to ma dołeczki w policzkach.
- Fajnie. - zaśmiała się Alex
- Ale muszę przyznać, Camie nie jesteś podobna do brata. - powiedziała Kelsey
- Ja wdałam się w mamę, a Tom w swojego ojca. Oni są wręcz identyczni. - powiedziałam
- Niestety. - westchnęła Kelsey a do kuchni weszła dziewczyna o ciemnej karnacji i w różowej sukience .
- Hej. - powiedziała patrząc na mnie i Alex - To więc wy jesteście te nowe stylistki chłopaków?
- Cześć. I tak, to my. - powiedziałam
Uśmiechnęła się i powiedziała:
- Miło mi was poznać. Jestem Nareesha McCoffery. Dziewczyna Sivy. - przedstawiła się
- McCoffery? Ty jesteś tą projektantką butów! - powiedziała Alex
- Tak. - uśmiechnęła się
- Ale super! A tak w ogóle to jestem Alex - ucieszyła się Alex
- A ty jesteś Camie, siostra Toma? - Nareesha zwróciła się do mnie
- Tak. - uśmiechnęłam się
- Miło mi. To ty jesteś ta Camie, o której mi Nathan tak opowiadał? - spytała
- Zależy co opowiadał. - zaśmiałam się
- Dlaczego zależy co opowiadał? - spytała
- Najwyżej do czegoś się nie przyznam. - pomyślałam i powiedziałam - Tak po prostu.
- Mówił, że często się z nim kłócisz, tak jakby nie wiadomo co ci zrobił. Powiem ci jedno: jeśli chcesz mieć z nim wojnę, to ok, ale lepiej, żebyś go miała za swojego kumpla niż za wroga.
Zatkało mnie.
- Nie rozumiem.  ........ O co ci chodzi? - spytałam
- O nic. Po prostu jeśli chcesz się wyładować, to nie rób tego na nim i nie oceniaj go, bo go nie znasz. - powiedziała
- Samo tak się wszystko potoczyło! Może ci tego już nie powiedział, ale tak na prawdę to popełnił te same przewinienia co ja! - powiedziałam mocno wkurzona - O co ci w ogóle chodzi?! Po co się mieszasz w tą sprawę?!
- Mi? O nic. Może i to samo się tak potoczyło, ale ktoś to musiał zacząć i wiem, że to ty. - powiedziała spokojnie
Myślałam, że ją rozszarpię na kawałki w tej kuchni. Alex, gdy zauważyła jak mnie już zaczęły świerzbić ręce od razu złapała mnie za dłonie.
- Nic nie rozumiesz. Nie znasz sytuacji. Nie wtrącaj się do spraw, które cię nie dotyczą! Trzymaj się swoich spraw i nie wpychaj się tam, gdzie cię nie proszą! Jasne?! - powiedziałam
Nareesha mi się przyjrzała i powiedziała:
- Dobrze. Ja powiedziałam tylko to co myślę na ten temat.
- To źle myślisz. - powiedziałam, a Nareesha wyszła
Westchnęłam głośno, a Alex puściła moje dłonie. Spojrzałam na Kelsy i spytałam:
- Ona zawsze taka jest?
- Nareesha? Tak. Ona nawet lubi się mieszać w sprawy zespołu i w to, co robi w nim Siva. Ona go lubi kontrolować.  - powiedziała - Wciąż mnie dziwi jak to Siva wytrzymuje, a są parą już od chyba pięciu lat.
- Ale wciąż jej to nie upoważnia do mądrzenia się. - powiedziałam
- Nathan i Nareesha się przyjaźnią? - spytała Alex
- Tak. Ona go traktuje jak młodszego brata. On jej ufa bardziej niż mi. Może to dlatego, że ona jest bardziej poukładana niż ja. - powiedziała Kelsey
- Czuje się ważna, bo jest projektantką butów. Mhm. Lepsze buty już ma Manolo Blahnik. - powiedziałam
- Obstawiam, że dziś masz na sobie jego buty. - uśmiechnęła się Kelsey i wskazała na moje buty
- Nie. Dziś mam od Christian'a Louboutin'a. - uśmiechnęłam się
- Zdradziłaś Manolo Blahnika?! - powiedziała ze śmiechem Kelsey
- Nie. Po prostu buty dobrze komponowały mi się z dzisiejszym strojem. - powiedziałam
- Zawsze tak chodzisz ślicznie ubrana? - spytała
- Ja nie chodzę ślicznie ubrana. Ustalmy. - powiedziałam
- No niech ci będzie, ale co do Nathana, to nie psuj sobie krwi. Jak coś ci powie wrednego, to go po prostu olej. -  powiedziała
- Ja sobie psuję krew?! Nie prawda! To on sam mi psuje krew. To wszystko jego wina. - powiedziałam
- Tom mi opowiedział po krótce o waszych sprzeczkach. Oboje jesteście sobie winni. - powiedziała
- Nie. To w całości jego wina. - pokręciłam przecząco głową.
- Ale .........
- A nawet jeśli jest w tym moja wina ........ To jest moja wina, więc mogę ją zwalić na kogo zechcę, więc zwalam ją na tego pasożyta które zostało nazwane Nathan. - powiedziałam, a Kelsey zaczęła się śmiać.
- Lubię cię. - powiedziała - Chodźmy do salonu, bo jeszcze nie wiadomo co chłopaki sobie pomyślą.
Gdy tylko weszłyśmy do salonu, chłopaki od razu zaczęli się z nami witać. Gdy Jay mnie objął to miałam takie wrażenie, że nie chce mnie puścić. Delikatnie przysunął mnie do siebie i powiedział mi cicho:
- Cieszę się, że jesteś.
- Aha. Fajnie. Ja też. Chyba. - powiedziałam i lekko się od niego odsunęłam spoglądając na jego oczy
Uśmiechnął się, a ja spytałam:
- Co ci się tak oczka świecą?
- Nie. Wydaje ci się. - ukrył wzrok
- Mhm. No dobra. Ja wiem, że mam słaby wzrok, ale mam okulary i widzę przez nie jeszcze dobrze. - zaśmiałam się
- Przesadzasz. - uśmiechnął się i mnie puścił
Nie wiedziałam czemu, ale czułam na sobie wzrok Nathana gdy Jay mnie tak przytulał.
W tym samym czasie Kelsey usiadła obok Toma i powiedziała mu:
- Już je lubię. A Camie to szczególnie. Ale Nareesha chyba jej nie polubiła.
- Eh. No cóż. Może jak ją lepiej pozna, to się do niej przekona. - powiedział Tom.
Alex usiadła obok Nathana a ja obok (może i na moje nieszczęście?) Jay'a.
- Z tego co mówił nam Tom, to wiem, że jesteście zaproszone na urodziny Max'a? - spytał Jay
- Tak. - przytaknęła Alex
- Na pewno przyjdziecie? - spytał zwracając się bardziej do mnie
- Tsa. Musimy. Gdy Tom zaprasza na imprezę, o już się nie da odmówić. - powiedziałam - Nie lubię imprez, ale przyjdę.
-  Czemu nie lubisz imprez? - spytał
- Po prostu. Nie lubię tego tak jak nie lubię alkoholu i papierosów. Nie kręci mnie to tak jak dzikie imprezowanie, przez które przyjeżdża policja. - powiedziałam
- Rany boskie Camie. Tobie nic się nie podoba i nic cię nigdy nie bawi. A na żartach to się choć trochę znasz? - spytał Nathan
- A czy ja powiedziałam: "A teraz poproszę o komentarz Nathana."? - spytałam
- Nie, ale taka jest prawda. - powiedział
- To, że nie lubię imprez nie oznacza, że nic mnie nie bawi i że nic mi się nie podoba. - wzruszyłam ramionami
- A ty Alex lubisz imprezy? - spytał Siva dla złagodzenia sytuacji
- Nawet lubię, ale nie chcę dużo pić. - powiedziała
- Jedyna, która niczego nie krytykuje. - powiedział Nathan
- A ciebie nadal nie proszono o komentarz. - powiedziałam złośliwie
- Nie rozkazuj mi! Mówię co chcę i kiedy chcę! - powiedział wściekły
- Nie rozkazuję ci! Tylko po prostu nie rzucaj takich komentarzy pod moim adresem! - powiedziałam
- To nie był komentarz kierowany do ciebie.
- To była aluzja do mnie. - zaśmiałam się
- Nie! To mogło dotyczyć każdego.
- Nie kłam. Dobrze wiesz, że to kierowałeś do mnie.
- Oj już tak sobie nie schlebiaj.
- To tak wyglądają kłótnie Nathana i Camie z bliska, tak? - spytała Kelsey
- Tak. I tak wyobraź sobie, że tak kłócą się cały dzień. Irytujące, prawda? - powiedział Siva
- Dobra! Uspokójcie się! - powiedziała Kelsey a my umilkliśmy - Nie lubicie się. Ok.Ale musi być tego jakieś głębsze podłoże, np. astrologiczne. Poczekajcie tu.
Po minucie wróciła z książeczką i znów usiadła obok Toma.
- Camie, kiedy się urodziłaś? - spytała
- 19 listopada. Skorpion.
- Ja mam urodziny 16-tego listopada! -  powiedział Siva
- Fajnie! - uśmiechnęłam się - Skorpiony to najlepsze znaki zodiaku. Nas nic nie przebije.
- A ty Nathan masz urodzinki 18 kwiecień, to ............ - zastanawiała się Kelsey
- Baran. - burknął Nathan
- Tak. Słuchajcie, w tej książeczce są opisane znaki zodiaku. Może to do was pasować, więc słuchajcie. - powiedziała uradowana Kelsey - Skorpion ............
- Astrologia się nie sprawdza. Jeszcze nigdy, żaden horoskop mi się nie sprawdził. - powiedziałam
- Mi również. Horoskop=zbijanie z ludzi kasy. - powiedział Nathan
Kelsey się uśmiechnęła i zaczęła czytać:
- Skorpion: kocha luksus i są to kosztowne w utrzymaniu osoby o takim znaku zodiaku. Dziewczyny są bardzo uparte, dążą po trupach do celu i uwielbiają zwalać winę na innych. Często wolą zmiażdżyć niż ominąć przeszkodę i bywają mściwe. W doborze przyjaciół tak jak w miłości są bardzo ostrożne. Gdy się zakochują, to bardzo silnie. Nigdy nie wybaczają i liczy się dla nich honor i duma. Rzadko przyznają się do błędów. Są zmienne, wybuchowe ale jednak fascynują. W ubiorze to bardzo seksowne znaki, a w inteligencji dominuje u nich półkula ścisła, ale są w tym brdzo kreatywne. Ich żywiołem jest woda, a w miłości powinny unikać znaków: Bliźnięta, Waga, Strzelec i .... Baran.
- Nie zgadzam się z tym. Ja nie dążę po trupach do celu! - powiedziałam
- Cicho. Teraz Nathan. - powiedziała i zaczęła czytać - Baran: osoba z pod tego znaku jest bardzo uparta i potrafi dążyć po trupach do celu gdy bardzo jej na czymś zależy. Najczęściej to humaniści, ale bardzo kreatywni i ambitni. Cechuje ich impulsywność oraz nieśmiałość. Zdarza się, że są bardzo zmienni i rzadko przyznają się do błędu. Bardzo silnie przeżywają miłość i gdy się zakochują to bardzo silnie. Ich żywiołem jest ogień, a w miłości powinien unikać znaków: Byk, Panna, Ryby i .... Skorpion.
Spojrzała na nas i powiedziała:
- Jesteście podobni do siebie.
- Co? Tak w ogóle to w czym ma nam to pomóc? Właśnie potwierdziłaś fakt, że Nathan jest niezrównoważony emocjonalnie. - powiedziałam
- Co?! Ja jestem niezrównoważony? A spójrz na siebie! Skorpiony są mściwe i terroryzują kogo się tylko da. To sadyzm! - powiedział Nathan
- Nieprawda! To wy jesteście dziwni! Nie znam nikogo normalnego z pod znaku Barana. I ta teoria się sprawdza. Poza tym miałam eacje w tym, że masz poziom niżej od mnie.
- W jakim aspekcie? - spytał
- Ty jesteś humanistą. Więc jestem lepsza. - powiedziałam - A nawet nie znałam twojej daty urodzenia.
- Ale pamiętaj, że ja radziłem sobie z matematyką. A ty nie.
- Widzisz! Mówiłam, że jesteś dziwny!
- A ty nie powinnaś zajmować się modą! Też jesteś dziwna!
- Mi to poszło w genach. Poza tym ja jestem kreatywna.
Kiedy my się tak kłóciliśmy Tom powiedział cicho do Kelsey:
- Oni zawsze znajdą coś sobie, żeby się tylko pokłócić.
- Tu jest napisane, że związki pomiędzy Skorpionem a Baranem są bardzo burzliwe. No ale ty się dziwisz? Przecież oni są jak ogień i woda. - powiedziała Kelsey
- Ale jednak mają bardzo podobne charaktery. Jednak są podobni, ale jednak bardzo się różnią od siebie. - powiedział Tom a Kelsey się nam przyjrzała i powiedziała:
- Oni będą parą.
- Co?! Mają się pozabijać?! - spytał
- Nie ...... po prostu ich przyciąga do siebie ta inność i indywidualizm. No i ten ich charakter. Możemy się nawet o to założyć.
W tej samej chwili Jay marudził do Max'a:
- Jeżeli oni tak cały czas będą się kłócić, to ja nigdy z nią normalnie nie pogadam i nie zwróci na mnie uwagi.
- A nie możesz się z nią normalnie umówić na randkę? - spytał Max
- Nie mam okazji, bo albo siedzimy w grupie, albo ona kłóci się z Nathanem. - powiedział Jay
- Ej! To dlatego nie chciałeś się ze mną założyć, że tak do 4 miesięcy będą parą? - spytał Max
- Tak. - powiedział smutno
A ja wciąż wykłócałam się z Nathanem.
- Co jak co, ale ty serio potrafisz przesadzać. - powiedziałam
- Ja?! To ty ciągle dramatyzujesz! Nie imprezuję, nie bawię się, nie piję ......
- No i dobrze! Nie musi mnie kręcić to samo co ciebie! Ty możesz pić alkohol tyle ile chcesz! To ty będziesz mieć marskość wątroby a nie ja! - powiedziałam i wstałam - Idę zrobić sobie herbaty. Mogę?
- Pewnie. Idź. - powiedział Tom
Wyszłam a Jay spytał:
- Nathan, a ty nie chcesz herbaty?
- Chcę, ale nie chcę, żeby mi ją zrobiła, bo jeszcze mi trutkę wsypie, a ja chcę jeszcze żyć. - powiedział i poszedł do kuchni
W tym momencie, gdy włączyłam czajnik Nathan wszedł do kuchni, a ja spytałam:
- Nie dasz mi nawet 5 minut spokoju? 5 minut?! Już musisz przychodzić do kuchni i mnie męczyć dalej?
- Nie. Po prostu ja też chcę napić się herbaty. Tobie nie dałbym jej zrobić, bo jeszcze byś mi trutkę wsypała, a ja chcę jeszcze żyć. - powiedział i wyjął z szafki czerwony kubek
- Nie jestem morderczynią. - powiedziałam i wyjęłam niebieski kubek
Gdy ugotowała się woda w tej samej chwili ja i Nathan sięgnęliśmy po pudełko z herbatą dotykając przy tym swoich dłoni. Spojrzeliśmy na siebie, a nasze dłonie przeszła fala gorąca. Zabraliśmy szybko ręce i odwróciliśmy wzrok.
- Co to do cholery było? - pomyślał Nathan
- Co to miało być? - pomyślałam
- Nigdy więcej czegoś takiego! Zachowujmy się tak, jakby to się nigdy nie wydarzyło. - pomyśleliśmy jednocześnie
Spojrzałam na niego a on na mnie.
- Weź pierwsza pudełko. - powiedział
- Nie. Ty weź pierwszy. - powiedziałam
- Weź pierwsza. - powiedział wkurzony.
Wziął pudełko i mi je podał.
- Jesteś niemożliwa. - powiedział gdy wyjęłam woreczek herbaty z pudełka
- Ty też. - zaśmiałam się - Oboje tacy jesteśmy.
Wsypałam do herbaty dwie łyżeczki cukru i powiedziałam mu cicho do ucha z lekkim uśmiechem:
- Tylko ja jestem trochę w tym lepsza.
Spojrzał na mnie, a ja wzięłam kubek i poszłam do salonu. Gdy tak siedzieliśmy ze wszystkimi co jakiś czas na siebie patrzyliśmy. Nie kłóciliśmy się o dziwo, ale jednak czuliśmy się trochę nieswojo. Jay za to pytał mnie o to jakie są moje ulubione filmy, czy lubię Avatara i inne moje upodobania. Gdy już chciałyśmy iść, pytał mnie czy bym może z nim nie umówiła się gdzieś do kawiarni, ale się nie zgodziłam i powiedziałam, że nie będę mieć czasu. Przez cały czas czułam jak Nathan nas obserwował. Nie wiem czemu, no ale niech mu będzie.
_________________________________________________________________________________
No cóż .......... rozpisałam się trochę. To chyba dotychczas mój najdłuższy rozdział. xD Wyświetlenia są, ale komentarzy mało, więc nie zapominamy o zasadzie, co nie? ;)
4 komentarze=następny rozdział

czwartek, 10 kwietnia 2014

~Rozdział 12

Pomyślałam, że to nic, że jednak nie było 5 komentarzy i kolejny rozdział, tylko dodaję po 4, ale jak przeczytałam je to jednak mnie trochę zmotywowały. Czytając to zostawicie komentarz, bo to na prawdę motywuje do dalszego pisania. :)
_________________________________________________________________________________
Tom wrócił do domu i od razu poszedł do salonu, gdzie wszyscy siedzieli.
- Siema chłopaki. Cześć Nareesha. - przywitał się i usiał na kanapie obok Kelsey i ją pocalował - Witaj skarbie.
- Hej. - uśmiechnęła się
- I jak było z Camie? - spytał Nathan
- Dobrze. Ja na prawdę nie rozumiem jak ty to robisz, że się nie umiesz z nią dogadać. - powiedział Tom
- To jej wina. To ona zawsze wszczyna kłótnie. Ja jestem niewinny! - powiedział Nathan
- Tylko winny się tłumaczy. - powiedział Max - Ale Tom lepiej opowiadaj jak z siostrzyczką ci się układa.
- Jestem szczęśliwy, że mam taką fajną siostrę. A jakie korzyści! Będziemy jeździć w trasy i będę mieć obok siebie rodzinę. Czy to nie jest genialne? - uśmiechał się Tom
- Chłopaki wszystko opowiedzieli mi i Nareeshy. Mam nadzieję, że szybko poznam Camie. - powiedziała Kelsey
- I poznasz. Musisz. - powiedział - A jak tam było na zakupach?
- Miło. Nareesha kupiła sukienkę, a ja buty i naszyjnik. Chcesz zobaczyć? - spytała Kelsey
- Pewnie. - powiedział Tom i poszedł za Kesley do pokoju.
- A tak ogólnie to jak spędziłeś czas z Camie? - spytała Kelsey siadając na łóżku i wyjmując z pudełeczka naszyjnik
- Poznałem moją mamę. - powiedział
Usiadł obok Kelsey i wziął do ręki naszyjnik.
- Ładny. - powiedział
- Dziękuję. - uśmiechnęła się - I jak wrażenia po jej poznaniu?
- Płakałem jak głupi. Płakałem tak jak wtedy gdy All Time Low stało się numerem jeden. - powiedział a Kelsey go przytuliła.
- Przykro mi, że byłeś tak oszukiwany. Ale to, że pojawiła się tu Camie to musiał być jakiś znak. Serio! - powiedziała
- Mi też się tak wydaje. - uśmiechnął się
- Opowiedz mi coś może trochę o niej. - poprosiła
- Jest zajebista! Polubisz ją. Może by przyszła jutro albo w piątek? Aha. No i trzeba zaprosić ją na urodziny Max'a. Ją i Alex.
- To zadzwoń do niej teraz. A właśnie. A Nano już wie, że Camie to twoja siostra?
- Nie, nie wie jeszcze, ale powiem mu jak do nas przyjdzie. - powiedział
Wyjął telefon z kieszeni i do mnie zadzwonił. Odebrałam po trzech sygnałach.
- Tak?
- Hej Camie. - usłyszałam głos Toma
- Hej. - uśmiechnęłam się - Co tam?
- A dobrze. Chciałem cię spytać, czy może byś nas jutro albo w piątek nie odwiedziła razem z Alex?
- Chętnie. - powiedziałam - Poznałabym w końcu Kelsey i Nareeshe. To może w piątek o 12? Jutro spytam się Alex i jakby co to dam ci znać.
- A jutro widzisz się z Alex?
- Tak.
- To nie mogłabyś z nią jutro wpaść do nas?!
- Nie, bo to będzie wspólne stwierdzanie faktów. Tom .....nie obraź się, ale nie zrozumiesz. - zaśmiałam się
- Czyli będziecie plotkować. - westchnął
- Nie. To stwierdzanie faktu. - powiedziałam
- No niech ci będzie. - zaśmiał się - To przyjdźcie w piątek. Aha. No i zapraszam ciebie i Alex na imprezę urodzinową Max'a. Są 6 września. Będzie w naszym domu.
- Tom, wiesz, że nie lubię imprez.
- Camie, nie marudź! Proszę.To będą urodziny naszego wspólnego kolegi. A nawet naszego wspólnego kumpla! Mojego, twojego, Alex ...
- Kumpla?! Mojego i Alex? Tom! Ja go ledwo znam! - powiedziałam
- No ale teraz jest twoim przyjacielem. Ja byłem twoim od razu a potem okazało się, że jesteśmy rodzeństwem.
- Eh ........ No dobra. Przyjdę na te imprezę razem z Alex. - powiedziałam
Wiedziałam, że jeśli chodzi o imprezę, to z Tomem nie mam co się kłócić.
- Super! Wiedziałem, że w końcu cię przekonam! - krzyczał mi do słuchawki
- Tom, proszę, nie krzycz mi do słuchawki. - powiedziałam
- Sorry ...... Aha. No i poznasz Michelle. Dziewczynę Max'a
- Cieszę się. Tylko po to do mnie dzwoniłeś? - spytałam ze śmiechem
- W sumie ...... Tak. Tylko po to.
- Aha. Ok. Cieszę się i dziękuję za zaproszenie z którego muszę skorzystać. - powiedziałam śmiejąc się. Pozdrów od mnie chłopaków i dziewczyny. Ale nie pozdrawiaj Nathana. Jemu się nie należy.
- Ok. - zaśmiał się - Dobra, ja kończę i zajebiście, że przyjdziesz. To do piątku.
- No do piątku. To pa pa. Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham siostrzyczko. Pa pa. - powiedział i się rozłączył - Kelsey masz pozdrowienia od Camie.
- Dzięki. - uśmiechnęła się - I jak? Przyjdzie?
- Tak. Będzie na urodzinach Max'a i będzie z Alex w piątek. - powiedział i wstał z łóżka - Idę przekazać reszcie pozdrowienia.
Zszedł do salonu, gdzie siedzieli Nathan, Jay i Max.
- Max, Jay,  macie pozdrowienia od Camie. - powiedział Tom
- Dzięki. - powiedzieli jednocześnie.
- A ja? - spytał Nathan - Mnie nie pozdrawia?
- Nie Młody, bo jak to ona ujęła ...... Tobie się nie należy.- powiedział Tom
- Dzięki. Serio, masz milutką tą siostrę. Nie ma co. Ze świecą takiej szukać. - powiedział Nathan z wyczuwalną ironią w głosie
- Przyjdzie do nas w piątek. - powiedział Tom ignorując komentarz Nathana
- Super! Może uda nam się ją bliżej poznać. - powiedział Jay a oczy mu się zabłyszczały
- Tsa ...... - westchnął Nathan i spojrzał na oczy Jay'a, a Tom poszedł do kuchni, gdzie byli Siva i Nareesha, aby przekazać im pozdrowienia i wrócił do swojego pokoju.

Gdy Tom poszedł do kuchni i w tym samym czasie Nathan spytał:
- Jay, czemu gdy dowiedziałeś się, że ma do nas przyjść Camilla to tobie od razu zabłyszczały?
- Nie zabłyszczały mi się! - powiedział
- Tobie się podoba Camie, co nie? - spytał Max
- Nie! - zaprzeczył
- Nie kłam. Dobrze wiemy, że jest inaczej. - powiedział Nathan i zmarszczył brwi - Co ty w niej widzisz? Ona jest okropna!
- No dobra! Może trochę ...... A nawet nie trochę. Bardzo i to od momentu gdy ją pierwszy raz ujrzałem. - powiedział Jay - Chcę ją bliżej poznać. To takie dziwne?
- Nie, ale ....... Normalne. Nic do tego nie mam. - uśmiechnął się Nathan i pomyślał: No dobra. Niech mu będzie, ale .... on chyba nie chce zacząć się z nią umawiać na randki. Chociaż Camie nie wygląda na taką zainteresowaną nim. Ale tak, w ogóle to co ja się tym tak przejmuje?! Czemu o tym myślę. Nie muszę. Przecież to Camilla. A ja jej nie lubię. I nie mam zamiaru zmieniać do niej swego nastawienia. Ona swoim nastawieniem pokazuje mi, że chce mieć ze mną wojnę. A więc będzie ją mieć.
__________________________________________________________________________________
Wyświetlenia są, ale komentarzy mało, więc jak? Wciąż trzymamy się zasady, co nie? ;) Może na razie przytrzymamy się 4 komentarzy.
 4 komentarze = następny rozdział