wtorek, 10 lutego 2015

~Rozdział 30

I co? Moje przeczucia nie okazały się błędne. Nathan nie odezwał się do mnie przez całą niedzielę i poniedziałek. Spotkałam go dopiero rano na lotnisku. No przyznam jedno. Byłam na niego wściekła, ale uznałam, że najgorsze co może być to scena kłótni przy tych wszystkich ludziach, fanach itd. Rozmawiać z nim zaczęłam dopiero gdy wylądowaliśmy w L.A.
- Nathan....co się dzieje? - spytałam
- Camie....czym ty się przejmujesz? Między nami tak było zawsze.
- Ja wiem, że się sprzeczamy ale to nie oznacza, że mamy się obrażać na siebie jak dzieci, które pokłóciły się o zabawkę, a......
- Ale....
- A ty dopiero od niedawna stosujesz tą taktykę. A ona nie wpływa na nas oboje dobrze. - dokończyłam swoje zdanie
- Dobrze, ale....
- Żeby między nami było dobrze, to musimy rozmawiać. I być ze sobą szczerzy. - westchnęłam
Nathan na mnie spojrzał, a ja poprawiłam swoje okulary.
- Kocham cię. - szepnął
- Ja ciebie też.
- To po prostu mnie męczy. Jesteśmy jak ogień i woda, a jednocześnie pasujemy do siebie i to takie....trudne. - powiedział
- Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. - zaśmiałam się a on mnie pocałował
I znów się pogodziliśmy! I nawet tego samego dnia dał mi bransoletkę z jego imieniem. <<link>> Jeju. Ale coś jednak mi nie pasowało. Może i wydziwiam, ale coś czułam, że coś jest inaczej.
Przez te 2 tygodnie chłopaki nie mieli prawie na nic czasu. Więc nie miałam jak pogadać z nimi. Ale co mnie zaciekawiło? To, że Nathan coś dużo siedział z telefonem i ciągle coś pisał. Nie mogłam i w końcu go o to zapytałam. W sobotę, 30 czerwca, gdy mieli bieg ze zniczem olimpijskim spytałam go podczas tego jak pisał:
- Nathan.....nie żeby coś, ale....co ty tak ciągle siedzisz i piszesz na tym telefonie? Bo na pewno nie siedzisz na Twitterze.
- A czemu pytasz?
- No bo....więcej siedzisz na telefonie gdy masz wolną chwilę, zamiast np pobyć ze mną. - powiedziałam i spuściłam wzrok
- Już muszę iść przygotować się do biegu. - wstał z krzesła, schował telefon do kieszeni, pogłaskał mnie po ramieniu i poszedł
- Co się z nim dzieje? - cały czas myślałam
Niby jest ok, a tak na prawdę to i ja i on zaczęliśmy się oddalać od siebie. Każdy dzień coraz bardziej nas od siebie oddalał.
Po biegu mnie przytulił, pocałował, a jednocześnie to nie było takie bliskie jak wcześniej. Znacznie bardziej odległe.
***
12 lipca polecieliśmy do wspaniałej wyspy jaką jest Ibiza i tam zabawiliśmy się na imprezie Pereza Hiltona. I przyznam, że właśnie tam znów ja i Nathan zaczęliśmy żyć tak jak na samym początku. Była ta bliskość, zgoda i czułość. Coś czego mi brakowało z jego strony.
- Możliwe, że jest coś ze mną nie tak. - powiedziałam do Kelsey i Alex gdy im się wyżalałam - Ale to jest chyba normalne, że potrzebuje się bliskości osoby którą się kocha.
- Oczywiście, że tak! Ja mam tak z Tomem. - powiedziała Kelsey i spojrzała na Nathana który znów coś pisał na telefonie
- Kurwa, z kim on tak ciągle pisze?! - powiedziałam
- Może pisze tweeta? - spytała Alex
- Przestań. On się czasami tak uśmiecha do telefonu jak odpisuje. - powiedziałam - Dobra. Przestanę tak się tym dręczyć.
- Nathan cię przecież kocha. Nie zdradziłby cię. To nie jest w jego stylu. - powiedziała Kelsey
- No cóż. Obiecał mi, że mnie nie skrzywdzi i że nie pozwoli na to, abym przez niego płakała. - powiedziałam
- Dotrzyma słowa. - powiedziała Alex i mnie przytuliła
Czuję się tak jakbym popadała w paranoję. To też przez to, że boję się, że go stracę. Za bardzo mi zależy i za bardzo jestem w nim zakochana, mimo że czasem czuję jak go nienawidzę wciąż go kocham.
17 lipca znów pojawiliśmy się w Londynie, a następnego dnia poszliśmy na premierę "Batmana", a w sobotę zrobiłam sobie dzień luzu od wszystkiego, na co zresztą zasłużyłam i dość wcześnie poszłam spać. O północy zadzwonił do mnie pijany Max z informacją, że jego związek z Michelle się rozpadł. Świetnie. A 23 lipca była rocznica śmierci Amy Winehouse. Tego dnia bardzo zrobiło mi się szkoda Dionne. Ale co mnie jeszcze bardziej zasmuciło? To, że przez pół dnia nie mogłam dodzwonić się do Nathana. Miałam z nim pójść do sklepu i kupić coś na urodziny Jay'a. Następnego dnia za to ujrzałam w internecie opis z tego, jak wiele rzeczy ludzie zostawili pod byłym domem Amy i płaczącą Dionne. A niedaleko niej.....Nathana. Który ją pocieszał. Kurwa.
Nie żeby coś, ale......no nie....no po prostu no nie. Dobra, fajnie, że poszedł tam ku pamięci Amy, ale później dalej do mnie nie oddzwaniał i nie napisał smsa, żebym na niego nie czekała itd.
Zadzwoniłam do niego i spytałam:
- Możesz przyjść do mnie dzisiaj?
- A stało się coś?
- Nie.....ale tak pomyślałam, że dawno u mnie nie byłeś i nie spędziliśmy trochę czasu sami. A później moglibyśmy razem pójść na imprezę urodzinową Jay'a. Zapomniałeś? - spytałam
- Ah....nie, nie zapomniałem. Ale ja teraz zajęty trochę jestem i raczej nie dam rady do ciebie przyjść.
- Oh ok, rozumiem. No to....pa...
- Pa. - powiedział szybko i się rozłączył.
Poczułam się tak, jakby to miał być jakiś początek końca.
_____________________________________________________________________________
Także ten tego.......chyba jesteście na mnie źli za taki tok wydarzeń, prawda? :(
Opinię zostawcie w komentarzu! :*
I zapraszam was na mojego drugiego bloga i do zostawiania tam komentarzy pod rozdziałem :*

5 komentarzy = następny rozdział

4 komentarze:

  1. No masz rację. Jestem...smutna? Nie chce żeby się rozstawali :(
    Do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  2. To się będzie działo. Ja też nie chcę, aby się rozstawali. Życzę weny i do następnego.

    OdpowiedzUsuń
  3. oby się nie rozstawali niech ten Nath się otrząśnie
    super rozdział do nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. mam nadzieje że wszystko się dobrze skończy :)
    niech on ją tylko zdradzi to popamięta :)
    do nn

    OdpowiedzUsuń